Witam mam pytanie.Wczoraj "moj" instruktor (jakos mu nie ufam) powiedzial, ze dobry trening bicepsa jest tylko wtedy gdy jak juz skończymy to mamy wykonać nastepujaca czynnosc.
W pozycji stojacej lub siedzacej, wyprostowane plecy, wyciągamy ręce na bok, zginamy je w łokciach i probujemy kciukami dotknąć barkow.
jeśli nie udaje nam sie dotknąć to znaczy ze mięśnie bicepsa są mocno napompowane i cwiczenie wykonaliśmy dobrze.
jeśli udaje nam sie dotknąć kciukiem barku to cwiczenie wykonaliśmy slabo.Co o tym sadzicie?.Dodam, ze wkurzyła mnie ta teoria bo jeszcze nie zdarzyło mi sie abym mial tak napiete mięśnie ze nie moglem dotknąć barku, wiec wczoraj sie wnerwiłem i poszedłem na wiariata.
Efekt: dopiero po 1 serii na modlitewniku osiągnąłem to napiecie o którym biadolił instruktor, ale czy to ma sens?